Okazuje się, że aż 70 proc. badanych uważa, że wprowadzenie niskoemisyjnych stref pozwoli zminimalizować problem smogu. W Europie Zachodniej takich stref działa już blisko 200. W naszym kraju jak dotąd nie powstała ani jedna.
Wszystko może się zmienić wraz z przyjęciem ustawy o elektromobilności i paliwach alternatywnych. Zdaniem ekspertów, proponowane przepisy są jednak zbyt restrykcyjne i trudne do wdrożenia.
— Strefy niskoemisyjne to odpowiedź na walkę z problemem smogu, który potęgowany jest przez popularne piece oraz zanieczyszczenia generowane przez transport. Te zanieczyszczenia mogą zostać ograniczone poprzez wprowadzanie stref niskoemisyjnych — ocenia Maciej Mazur, dyrektor zarządzający Polskim Stowarzyszeniem Paliw Alternatywnych.
W Polsce dotąd nie powstała ani jedna taka strefa przy blisko 200 istniejących w Europie Zachodniej.
— Liczymy, że to się zmieni i uda nam się rozpocząć szerszą dyskusję na temat tego, jak wprowadzać strefy niskoemisyjne, w jakiej formule to robić. Gdy nadejdzie jesień, alarmy smogowe ponownie będą na najwyższym poziomie — podkreśla Maciej Mazur.
— Przytaczając artykuł opublikowany w jednym z ostatnich numerów „The Economist”, w Stanach Zjednoczonych więcej osób ginie rocznie z powodu zanieczyszczeń powodowanych przez samochody niż w wypadkach. WHO zwraca uwagę na to, że powietrze przyczynia się do śmierci ponad 3 mln osób na całym świecie. Musimy podjąć odpowiednie działania, aby strefy niskoemisyjne powstały w Polsce — przekonuje ekspert.
— Wszystkie strefy w Europie były wprowadzane etapami. Dlatego musimy zmienić formułę strefy zeroemisyjnej na strefę niskoemisyjną i wraz z upływem lat coraz bardziej zawężać liczbę samochodów, które mogą do niej wjeżdżać. Według nas to właściwy model realizacji tego postulatu — mówi Mazur.
Berlin także zdecydował się w 2008 roku na łagodny wariant. Strefa niskoemisyjna objęła 85 km kw., czyli ok. 10 proc. całkowitej powierzchni miasta. Wdrażanie projektu podzielono na dwa etapy. Do 2010 roku do strefy mogły wjeżdżać pojazdy kategorii 2, spełniające normę EURO 2 (diesel) lub EURO 1 z katalizatorem (benzyna). Od 2010 roku po strefie niskiej emisji mogą się już poruszać wyłącznie auta spełniające normę EURO 4 (diesel) lub EURO 1 z katalizatorem (benzyna). Część europejskich miast zakłada zaś całkowite zamknięcie centrum dla diesli, m.in. Paryż, Madryt czy Ateny.
Berliński Departament Senatu ds. Rozwoju Obszarów Miejskich i Środowiska przeprowadził badania rok po ustanowieniu strefy niskoemisyjnej. Wynika z nich, że liczba rejestrowanych samochodów, które nie kwalifikowały się do kategorii 2, spadła w ciągu roku o 73 proc., a liczba samochodów osobowych niespełniających norm — o 70 proc. Poprawiła się też znacząco jakość powietrza. Ilość cząsteczek stałych, które przede wszystkim odpowiadają za smog, spadła o 24 proc., a tlenku azotu o 16 proc.
A co z Olsztynem? Czy w najbliższej przyszłości w stolicy Warmii i Mazur powstanie strefa niskoemisyjna?
Źródło: Newseria
Komentarze (1)
Dodaj komentarz Odśwież
Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych
Dodawaj komentarze jako zarejestrowany użytkownik - zaloguj się lub wejdź przez
Jakub #2355290 | 20 paź 2017 17:15
W Olsztynie bardziej potrzebne jest udrożnienie celowo zablokowanego miasta i wymiana pieców na takie, w których nie można palić "alternatywnymi źródłami ciepła". Jak już to osiągniemy można zacząć myśleć nad takimi strefami.
! odpowiedz na ten komentarz