"Maluchowi" stuknęły 44 lata

2017-06-06 18:00:00 (ost. akt: 2017-06-06 15:45:30)
Maluchowi stuknęły 44 lata

Autor zdjęcia: Pixabay

To auto jak żadne inne przyczyniło się do zmotoryzowania naszego kraju w okresie PRL-u. Fiat 126p był prawdziwym autem dla ludu, jeżeli oczywiście udało się go kupić.

Dokładnie 44 lata temu z taśmy montażowej w Bielsku-Białej zjechał pierwszy egzemplarz Fiata 126p. Samochód szybko stał się obiektem pożądania, a to dlatego, że wówczas na rynku motoryzacyjnym nie było większej alternatywy. Dzisiaj historia zatoczyła koło i poczciwy "maluch" zdobywa nowe rzesze fanów, osiągając na rynku wtórnym wysokie ceny.
Premiera fiata 126p odbyła się na Placu Defilad 9 listopada 1972 roku. Dzień później "Życie Warszawy" napisało na swoich łamach, że samochód ten zmienić winien nie tylko krajobraz naszych ulic i dróg, ale przyczynić się do upowszechnienia kultury technicznej.

Pierwszy egzemplarz, zmontowany jeszcze na włoskich częściach, zjechał z taśmy montażowej 6 czerwca 1973 roku. Przez ponad dwie dekady był najczęściej spotykanym samochodem na naszych drogach. Auto w momencie swojej premiery kosztowało 69 tys. zł, co oznaczało, że statystyczny Kowalski mógł sobie na nie pozwolić, odkładając "do skarpety" lub w promowanym przez państwo systemie przedpłat około 30 miesięcznych pensji. W przeliczeniu, biorąc pod uwagę średnią zarobków w Polsce, dzisiaj fiat 126p kosztowałby, bagatela, około 140 tys. zł.

— Nadal dziwi mnie, że tym, mierzącym niewiele ponad trzy metry długości autem o symbolicznym bagażniku i ekstremalnie ciasnej tylnej kanapie, podróżowały na wakacje do przysłowiowej Bułgarii całe rodziny z dziećmi, namiotem i bagażem. Nie ma natomiast wątpliwości, że to bardzo dzielny i wytrzymały samochód — wspomina Arkady P. Fiedler. — Mój fiat 126p przejechał ze mną całą Polskę, Afrykę oraz Azję i nigdy nie zawiódł. To potwierdza, że prosta konstrukcja jest jego największą zaletą, a odpowiednio przygotowany i na bieżąco serwisowany, jest w stanie pokonać trudy, które zapewne nawet nie śniły się konstruktorom.

Samochód Arkadego P. Fiedlera dzielnie zniósł trasy zaplanowane przez wnuka sławnego podróżnika. Mieszkańcy odwiedzonych przez śmiałka zakątków Afryki i Azji nie kryli zdziwienia, że ten malutki samochód pokonał taki kawał świata.
— Oczywiście w czasie wyprawy fiat 126p wymagał bieżącej obsługi. Dla przykładu, olej wymieniany był co 3-4 tys. km, a podczas wyprawy do Afryki filtr powietrza trzeba było zmieniać 17 razy. Podróż do Azji była pod tym względem mniej uciążliwa. Zużyliśmy zaledwie 10 filtrów powietrza — dodaje podróżnik.
Nawet dzisiaj, po 44 latach od rozpoczęcia produkcji, bieżące serwisowanie "malucha" nie powinno nadmiernie obciążać kieszeni właściciela. Części nadal dostępne są na rynku, a popularność samochodu sprawiła, że pojawiło się wiele firm produkujących elementy blacharskie i mechaniczne.

Pomimo swojej niezbyt zaawansowanej konstrukcji, fiat 126p z powodzeniem był, i co warto podkreślić nadal jest, wykorzystywany w sportach samochodowych. W 1975 roku utworzono nawet Ośrodek Badawczo-Rozwojowy, który zajmował się przygotowaniami do startu w zawodach. W większości przypadków zawodnicy radzili sobie jednak na własną rękę, ulepszając pojazd w zaciszach swoich garaży.

— W pewnym okresie fiat 126p był najpopularniejszym samochodem używanym w wyścigach. Zdarzało się, że na zawody odbywające się na torze Poznań przyjeżdżało nawet sześćdziesiąt "maluchów". Warto wspomnieć, że ten samochód nie był tani, a dla wielu ludzi wręcz nieosiągalny. Pomimo tego znalazła się niemała grupa zapaleńców motoryzacyjnych, którzy nim z powodzeniem startowali — wspomina Grzegorz Baran, kierowca wyścigowy i pilot rajdowy, startujący m.in. w Rajdzie Dakar.

Fabryczny fiat 126p nie dysponował oszałamiającą mocą ani osiągami. Silnik o pojemności 650 cm sześc. generował 24 KM mocy, a według danych fabrycznych samochód osiągał prędkość maksymalną 105 km/h. Przyspieszenie do setki zajmowało kierowcy 50 sekund. Zdaniem Grzegorza Barana, fiat 126p bardzo spolitechnizował nasz rodzimy sport motorowy i niejako zmusił do rozwijania twórczej myśli technicznej.

— Samochody te jeździły podczas zawodów w dwóch klasach. Pierwsza obejmowała egzemplarze seryjne. W tych zawodnicy i ich mechanicy poprawiali niedoróbki fabryczne. Odpowiednio dopracowany fiat 126p mógł osiągnąć nawet 30 KM — dodaje Grzegorz Baran. — Druga grupa to były egzemplarze bardzo mocno zmodyfikowane. Dzisiaj można by je było porównać niemalże do WRC. Oczywiście biorąc pod uwagę ówczesne możliwości zespołów, zarówno te finansowe, jak i zaplecze dostępnych na rynku części zamiennych. Kunszt mechaników pozwalał w osiąganiu przez silnik nawet 70 koni. Moim zdaniem to był bardzo ciekawy okres dla polskiego sportu motorowego.

Obecnie tradycję startów fiatami 126p starają się — z powodzeniem — utrzymywać organizatorzy serii wyścigów płaskich Maluch Trophy. Pierwsze zmagania odbyły się w 2010 roku, a zawodnicy cyklicznie spotykają się na polskich i zagranicznych torach. Najbliższa impreza odbędzie się od 9 do 11 czerwca na torze w Poznaniu.

Miłośnicy tego modelu organizują również towarzyskie zawody, mające na celu spędzenie wolnego czasu w gronie innych zapaleńców. 12 czerwca odbędzie się w stolicy Nocny Rajd Maluchów, organizowany przez grupę F126p.com. Każda załoga otrzyma instrukcję z podanymi 6 lokalizacjami, które trzeba po kolei odwiedzić. Kolejność i trasę wybiera sama załoga, ale liczy się to, kto pokona najkrótszy dystans. Na wybranych punktach będą zadania dodatkowe dla pilota.
Na uwagę zasługuje również organizowany cyklicznie Ogólnopolski Zlot Fiata 126p. Impreza potrwa od 11 do 15 sierpnia, a na uczestników czeka między innymi trasa turystyczna otuliną Kampinoskiego Parku Narodowego oraz próba pobicia rekordu Guinnessa na największą paradę samochodów marki Fiat.

Od momentu rozpoczęcia produkcji do jej zakończenia w 2000 roku wyprodukowano łącznie około 3,3 mln fiata 126p, z czego na nasz rynek trafiło 2,4 mln egzemplarzy. Przez lata auto było przez fabrykę modyfikowane i ulepszane, jednak zachowało swój charakterystyczny wygląd i rozpoznawalny dźwięk silnika.

"Fiacik" był eksportowany praktycznie na wszystkie kontynenty świata. Trafił nawet do Chin, na Kubę i do Australii. Dzisiaj model ten ma szansę przetrwać głównie dzięki grupie zapaleńców, którzy po latach docenili jego wartość historyczną.
Źródło: Complex


Komentarze (0)

Dodaj komentarz Odśwież

Dodawaj komentarze jako zarejestrowany użytkownik - zaloguj się lub wejdź przez FB