Gołąb pocztowy wykuty z żelaza

2016-11-01 07:00:00 (ost. akt: 2016-10-31 15:33:34)
Gołąb pocztowy wykuty z żelaza

Autor zdjęcia: Wikipedia

Jaki jest samochód każdy widzi... Był jednak czas, kiedy czytelnikowi z głębokiej prowincji trzeba było opowiedzieć i opisać, jak wygląda ów środek lokomocji. Zabawne były porównania, jak go opisywano.

Ponad sto lat temu zadania tego podjął się Marian Gawalewicz w swoich wrażeniach felietonisty "Tysiąc kilometrów samochodem". Znany polski redaktor, dramatopisarz i publicysta m.in. podczas swojej wizyty w Paryżu miał okazję jeździć nowinkami technologicznymi z końca XIX wieku. Czytelnikom z głębokiej prowincji opisywał, samochód w naprawdę zabawny sposób. Przyrównywał go do jaskółki zamienionej w podróżną karocę, gołębia pocztowego wykutego z żelaza osadzonego na czterech kołach czy do kieszonkowego extra-pociągu do prywatnego użytku. Również do naturalnego syna lokomotywy i roweru. "Jest to jednym słowem nowe wcielenie tego niespokojnego ducha naszej epoki, która się spieszy i spieszy, nie wiadomo dokąd i po co, byle tylko pędzić przed siebie, choćby na złamanie karku i gonić za czymś nieuchwytnym, co go nęci, kusi i pociąga. I wyobraźcie sobie za nim ogromny, skłębiony ogon z kurzu, z którego zawiewa zapach benzyny lub nafty, a przed nim dwa ślepia żółte, nocą błyszczące acetylenowym płomieniem, jak u głodnego diabła i wyobraźcie sobie, że taki wehikuł przelatuje przed wami drogę, jak kolaska czarownic, śpieszących na Łysą Górę — to widzicie jest automobil".

Marian Gawalewicz u samego Panharda & Levassora zobaczył jak się tworzy "dusze" najlepszych samochodów w całej Francji. Firma została założona przez Rene Panharda i Emile'a Levassora w 1887 roku. W 1891 roku panowie samodzielnie zbudowali swój pierwszy automobil. 22 lipca 1894 roku ich auto zwyciężyło w pierwszym rajdzie samochodowym w historii na trasie Paryż-Rouen. Warto wspomnieć, że pomysłodawcą rajdu był Pierre Giffard, redaktor poczytnego dziennika "Le Petit Journal". Do zawodów zostały dopuszczone pojazdy "bezpieczne, łatwe w prowadzeniu i tanie w utrzymaniu". Na starcie stanęło 21 pojazdów napędzanych silnikami parowymi, elektrycznymi i spalinowymi. Co ciekawe, najlepszy czas uzyskał Jules-Albert de Dion w samochodzie własnej konstrukcji z napędem parowym. W końcowej klasyfikacji uwzględniono również komfort, więc pierwsza nagroda przypadła ex aequo samochodom: peugeot i wspomnianemu panhard'owi.
Felietonista przytacza, że rocznie fabryka Panhard'a wytwarzała około 1500 maszyn. Na pozór małe, niepokaźne, z siłą kilkudziesięciu koni poruszały wózki bez zaprzęgu i pędziły po sto kilometrów na godzinę.
— Cały taki motor, nie jedna nasza baba nakryłaby fartuchem — dzielił się.

Publicysta wychwalał nie tylko francuskie auta, ale i drogi. — Jeździ się po nich, jak po stole — pisał. — A odkąd powstały kluby automobilistów i sport ten się rozpowszechnił, z jeszcze większą starannością czuwają tam nad gładkością wszelkich dróg komunikacyjnych. Co więcej, opisuje, jak to specjalne karty i przewodniki drukowane wskazują, którędy najwygodniej i najbezpieczniej potoczy się samochód. Przy każdym zakręcie i spadku stoją tablice wzdłuż drogi, jak życzliwe przyjaciółki ostrzegające: "Tu hamuj!... tu zwalniaj!... tu zatrąb, bo możesz sobie albo komu kark złamać!".
No dobrze, a gdzie można było takiego potwora mocy nakarmić, aby nie padł z głodu? Ano przy drogach, gdzie nie brakowało przydrożnych przekupniów, którzy sprzedawali benzynę na litry. Okazuje się, że we Francji było pod tym względem dużo łatwiej, niż w Cesarstwie Niemieckim. Przykładem była wizyta w Metz, które wówczas znajdowało się w granicach wspomnianego cesarstwa. Autor felietonu wspomina o problemach z pozyskaniem paliwa przy drodze i w związku z tym o konieczności odwiedzenia składu aptecznego.
woj



Komentarze (0)

Dodaj komentarz Odśwież

Dodawaj komentarze jako zarejestrowany użytkownik - zaloguj się lub wejdź przez FB