Jak volkswagen golf...storm był królikiem

2015-10-22 10:15:12 (ost. akt: 2015-10-21 10:20:38)
Zaprojektowania volkswagena golfa podjął się Giugiaro

Zaprojektowania volkswagena golfa podjął się Giugiaro

Autor zdjęcia: Fot. Joern Haase/Wikipedia

Mężczyźni to takie duże dzieci. Każdy z nich kiedyś bawił się samochodami. Później przyszedł czas na prawo jazdy i kupno wymarzonego auta. Samochodu, o którym się śniło, którego model ustawiało się gdzieś na półce.

Dla mnie takim samochodem był od zawsze volkswagen golf pierwszej generacji. Marzyłem o nim od czasu, gdy zacząłem interesować się czterema kółkami. I chociaż, jak do tej pory, nie udało mi się kupić kultowej „jedynki“, to nabyłem jego młodszego brata — golfa „dwójkę“. Jak przedstawia się pokrótce historia golfa, który okazał się liderem w stajni Volkswagena?

Był rok 1970. Niemiecki koncern samochodowy zleca 32-letniemu styliście z Włoch, Giorgetto Sergio Giugiaro zaprojektowanie zupełnie nowego samochodu. Auto miało być przede wszystkim proste ale zarazem stylowe, aby zbyt szybko nie znudziło się swym potencjalnym nabywcom. Kolejnym wymaganiem był odpowiedni rozstaw osi, by można było serwisować pojazd na tych samych stanowiskach serwisowych VW na całym świecie. Włoski stylista podjął się wyzwania i po kilku wersjach testowych, w 1974 roku zaprezentował światu volkswagena golfa pierwszej generacji. Ze względu na unikatową budowę w USA „jedynkę” nazwano „rabbit”, czyli „królik”. Golf miał być odpowiedzią i alternatywą na starzejącego się już bestsellera, VW beetle, czyli garbusa. Wobec rozpoczynającego się kryzysu paliwowego, nadszedł czas ekonomicznego auta, jakim był volkswagen golf.

Do seryjnej produkcji trafił nieco zmodyfikowany projekt Giugiaro. Kluczowym posunięciem były okrągłe reflektory zamiast kwadratowych, co nadało całości prostego i unikalnego stylu. Taki właśnie miał być golf — prosty, niezawodny, bez zbędnych udziwnień, klasyczny samochód do codziennego użytku. I taki był. Do dzisiaj uchodzi za synonim niezawodności. Myślisz „golf” — mówisz: nie do zdarcia. Stosowane wówczas rozwiązania w „jedynce” okazały się przełomowe — napęd na przednią oś, chłodzony płynem, a nie powietrzem czterocylindrowy silnik. Samochód ten był początkiem segmentu C, czyli aut kompaktowych. Volkswagen golf w krótkim czasie odniósł wielki sukces. Zajął drugie miejsce w konkursie na Europejski Samochód Roku 1975. Wówczas przegrał tylko z citroenem CX. Przyczyną tej porażki miała być... oszczędność, której konstruktorzy volkswagena szukali dosłownie wszędzie — brak wspomagania hamulców, zginana tylna klapa, czy też to, co bolało najbardziej, czyli uboga deska rozdzielcza. Do tego dochodziła nie zawsze wysoka jakość pierwszych aut. Często wychodziła rdza, a to ze względu na niewłaściwe łącznie elementów. Oczywiście, dla oszczędności. Jednak kierownictwo kultowego dziś auta w odpowiednim momencie postawiło na jakość, a nie na ilość.

Jeśli auto miało być odzwierciedleniem doskonałości, to trzeba było znaleźć mu odpowiednią nazwę. Taką, by reagował na nią każdy pasjonat motoryzacji. Z perspektywy czasu widzimy, że wybranie nazwy „golf” było kapitalnym posunięciem. Nie znam osoby, która by nie słyszała tego określenia albo chociaż raz nie widziała go na oczy. Cel zatem został osiągnięty. Jednak na początku propozycje nazwy były zupełnie inne. Początkowo samochód nazwano „pony”, później zmieniono na „blizzard”. Jednak potem nadano mu nazwę „meteorologiczną”, pasującą do braci: passata i scirocco. Golf to golfstrom, czyli prąd zatokowy.

Kiedy kupowałem swój pierwszy samochód, po radę udałem się do swojego wujka. Na pytanie, jaki samochód mam wybrać, odpowiedział mi: „Kup golfa, on jest nie do zdarcia. Tylko ten samochód wytrzyma wszystko i przygotuje ciebie do prawdziwej jazdy. On po prostu nauczy cię jeździć”. Do dziś pamiętam te słowa. Golfa kategorii pierwszej nie udało się kupić, jednak jest to moje marzenie i kiedyś je spełnię. Jestem zdania, że wybór akurat tego samochodu to praktycznie zerowe ryzyko i mała możliwość niezadowolenia. Mimo że każda kolejna generacja golfa wywoływała u mnie ekscytację i podziw, to jednak zawsze porównuję je do ich starszego brata, do kultowej „jedynki“. I nieważne, czy powiemy o nim „nummer eins“, „number one“, „numero uno“ czy „numer jeden“. Bo on będzie zawsze pierwszy. Mój samochód marzeń.
Patryk Woszewski

Komentarze (1)

Dodaj komentarz Odśwież

Zacznij od: najciekawszych najstarszych najnowszych

Dodawaj komentarze jako zarejestrowany użytkownik - zaloguj się lub wejdź przez FB

  1. Gosc #1 #1841132 | 81.163.*.* 22 paź 2015 15:54

    Auto ze zdjęcia ma malo wspólnego z Golfem mk I, Patryk Woszewski sprawdz w necie, czego dokładnie wkeiłeś zdjęcie.... Dla nie dowiarków i wszystkich fanów old VW, to wyglada tylko jak golf, podspodem jest porsche 928 ELO!

    ! - + odpowiedz na ten komentarz